Włosy olejowałam już wiele razy i to na różne sposoby. Nie da się w tej kwestii za wiele wymyślić, generalnie moimi ulubionymi metodami są; olejowanie na sucho na noc i rano umycie włosów lub wymieszanie oleju z odżywką/maską i nałożenie takiej mikstury przed myciem.
Pomyślałam, że z okazji akcji Anwen – 30 dni dla włosów, wymyślę coś nowego. Zrobiłam mały eksperyment i olejowałam zarówno włosy jak skórę głowy ciepłym, podgrzanym olejem!
Nie bez powodu różne zabiegi nawilżania czy regeneracji wykonuje się z wykorzystaniem ciepła. Pod jego wpływem łuska włosa rozchyla się i składniki zawarte w danym preparacie lepiej wnikają we włosa. Dlatego np. włosy po keratynowym wygładzaniu wyglądają perfekcyjnie!
Należy jednak zawsze pamiętać o zamknięciu łuski! Ja robię to prostym sposobem, czyli na sam koniec spłukuję włosy chłodną wodą.
Olejowanie włosów na ciepło wykonałam w następujący sposób…
Sześć łyżek portugalskiej oliwy wymieszałam z trzema łyżkami olejku ajurwedyjskiego Orientana. Postanowiłam zrobić olejowanie na bogato pod względem ilości oleju, dlatego użyłam oliwy, żeby po prostu rozcieńczyć coś tańszego z droższym produktem. :)
Oba oleje wlałam do zwykłego słoika po ogórkach, w celu ogrzania mieszaniny włożyłam słój do garnka z wodą i podgrzewałam go przez kilka minut, aż uznałam, że ciecz będzie gorąca.
Ciepły olej nakładałam na mokre pasma, odsączone wcześniej z nadmiaru wody. Wmasowywałam go również w skórę głowy. Gdy wszystko było jeszcze ciepłe, zwinęłam włosy w koczek i nałożyłam foliowy czepek, żeby utrzymać tę temperaturę. Siedziałam tak opatulona przez pół godziny w wannie z gorącą kąpielą, żeby podkręcić efekt sauny. :)
Po 30 minutach spłukałam pasma ciepłą wodą i w celu zemulgowania oleju nałożyłam grubą warstwę balsamu BIO. Dokładnie wmasowywałam go we włosy i skalp, tak jak przy myciu szamponem. Po spłukaniu balsamu umyłam głowę obitą ilością szamponu hennowego Fitokosmetik, tak żeby piana sama myła końcówki z nadmiaru oleju, bez ich tarcia. Czynność powtórzyłam. Na sam koniec zaaplikowałam jeszcze balsam ochrona koloru Leśny Zielarz, potrzymałam go 2-3 minuty i spłukałam włosy chłodną wodą.
Efekt?
Zupełnie inny niż przy tradycyjnym olejowaniu. Pasma oprócz wygładzenia i blasku stały się bardziej sztywne, dzięki czemu wydają się grubsze i tak jakby miały większą objętość niż w rzeczywistości. Niestety straciły naturalną miękkość. :(
Nie jestem przekonana czy jest to efekt warty czasu, który trzeba poświęcić temu zabiegowi, dlatego w przyszłości raczej pozostanę przy tradycyjnym olejowaniu o którym wspomniałam na początku wpisu.
Dodaj komentarz