Gdy chodziłam do gimnazjum miałam obowiązkowy język rosyjski. Nienawidziłam się go uczyć, dlatego nie uczyłam się go wcale. :) To znaczy opanowałam umiejętność czytania ich dziwnych znaczków, a teraz pamiętam jedynie: zdrastwujtie tawarisz, daswidania, sabaka, padruga i alfabit uże my znajem. Hahaha. Powtarzano mi, że rosyjski mi się w życiu przyda i inne tego typu bzdety. No i mieli rację!
Balsam Babuszki kupiłam przy okazji targów Ekologia-Natura-Człowiek, które odbyły się w Kielcach w październiku. Miałam już kiedyś szampon od Babuszki Agafii, z którego byłam zadowolona oraz maskę drożdżową. Teraz testuję wcierkę z tej firmy oraz właśnie ten balsam, o którym chcę powiedzieć więcej słów. W kosmetykach Babuszki Agafii zachwyca mnie przede wszystkim bogactwo najróżniejszych ekstraktów i ziół, o których istnieniu nie mam czasem pojęcia :)