Uwielbiam warkocze, są genialnym urozmaiceniem fryzury dla długich i prostych włosów - takich jak moje. Gdy miałam krótsze i wycieniowane włosy to nie dało się zrobić z nich ładnego warkocza... Teraz jest zupełnie inaczej :) Jedynym problemem jest to, że mam mega koślawe palce i sama nie potrafię zrobić sobie mojego uwielbionego kłosa... Próbowałam wiele razy, ale wszystko rozlatuje mi się między palcami...
Mam za to w pracy utalentowaną koleżankę Milenę, którą postanowiłam „wykorzystać” do zrobienia kłosa :) Kłos to mega wygodna, niezwykle wytrzymała i urocza fryzura. Oto mój kilkugodzinny kłos zrobiony przez Milenę, którą z tego miejsca serdecznie pozdrawiam :* Warkocz trzymał się doskonale.




Kłos na moich włosach
Milena zrobiła go takiego mega ściśniętego, przez co włosy wydają się krótsze niż są w rzeczywistości. Pomimo to kłos bardzo mi się podobał, trzymał się do kolejnego dnia rano :) Od mniej więcej godziny 14tej do 7:30. Na upartego mogłam go nie rozplątywać, dalej dobrze wyglądał, tylko był w takim artystycznym nieładzie :) Osobiście bardziej mi się podobają luźne kłosy, takie zrobione niby od niechcenia. Uważam, że są bardzo sexy :) Może kiedyś poproszę koleżankę o takiego „zwichrowanego” kłosa. Coś takiego...

źródło zdjęcia: likely.pl
Moje włosy po rozplątaniu z kłosa również bardzo mi się podobały. Niestety fale utrzymały się może z godzinę... Moje włosy bez stylizatorów (pianki, lakieru) wracają bardzo szybko do pierwotnej, prostej formy. Zaraz po rozpuszczeniu z warkocza wyglądały następująco.

Moje włosy po rozplątaniu z kłosa
Poniżej zamieszczam galerię pełną inspiracji z kłosem w roli głównej oraz filmik, który jako jedyny pozwolił mi załapać jak zrobić samej sobie kłosa. Jestem pod tym względem niezwykle oporna w obsłudze. ;) Postanowiłam, że do końca tego roku muszę się nauczyć zaplatania kłosa na własnych włosach. Takie małe włosowe wyzwanie :)
Dodaj komentarz