Ostatnio jestem dosyć zajęta; praca, po pracy treningi, a w międzyczasie znajduję (albo i nie) czas dla chłopaka, znajomych i bloga. ;) Dlatego wykorzystałam niedzielę jako Niedzielę dla włosów, czyli dzień do zafarbowania włosów henną. Obliczyłam, że cały proces trwa ok. 5-6 godzin. Najpierw myję włosy, suszę, nakładam starannie hennę, siedzę z nią cztery godziny, porządne spłukuję i ponowne suszę włosy... Jednak dla efektów warto! Henna nie tylko farbuje, ale przede wszystkim kondycjonuje, wzmacnia moje włosy, nadaje im blasku.
Zazwyczaj hennuję włosy raz w miesiącu, teraz nie wiadomo kiedy minęło sześć tygodni od poprzedniego farbowania! W sumie to fajnie, bo dopiero teraz różnicę przed i po. Zdjęcia mogą trochę przekłamywać ponieważ pierwsze foto (przed) było zrobione wczoraj w pełnym słońcu, a dzisiejsze (po) było zrobione w domu w ciemniejszym świetle.
Przed |
Po |
Pomimo to odrost dla skrzętnego oka był już nieco widoczny, a kolor wypłukany. W moim przypadku z henną jest o tyle dobrze, że wypłukuje się stopniowo, kolor wychodzi naturalny, tylko nieco ciemniejszy od mojego rzeczywistego, tak więc bardzo często odrosty zauważam tylko ja. :)
Najpierw umyłam włosy szamponem Nami z białą glinką. Szampon jest typowo oczyszczający, na drugim miejscu w składzie ma SLES. Szamponu używam od niedawna, raz w tygodniu do gruntownego oczyszczenia i jestem nim mile zaskoczona. Umyłam włosy samym szamponem i już nie nakładałam na nie żadnej odżywki, niczego, a pasma po wysuszeniu nie były sztywne, polątane i pokołtunione jak po innych tego typu szamponach z mocnymi substancjami myjącymi typu SLS/SLES.
Czarna henna Khadi i szampon Nami z białą glinką
Czarna henna Khadi i porcelanowa łyżeczka :)
Po wysuszeniu włosów nałożyłam wcześniej przygotowana hennę. Zrobiłam ją nieco rzadszą niż zwykle, dzięki czemu łatwiej było mi ją zaaplikować. Stugramową torebkę henny wymieszałam z ok. 450 ml ciepłej, przegotowanej wody. Dziś odkryłam, że do mieszania papki hennowej o wiele wygodniejsza jest porcelanowa, a nie drewniana łyżeczka! Polecam! Pamiętajcie, że henna przy kontakcie z metalowymi przedmiotami traci swoje właściwości.
Moje włosy po farbowaniu czarną henną Khadi (rozplecione z warkocza)
Po czterech godzinach siedzenia z henną w czepku foliowej i czapce, wypłukałam porządnie włosy, aż do momentu kiedy woda była czysta i wysuszyłam suszarką.
Włosy stały się ciemniejsze, mają ładniejszy, głębszy kolor i nabrały większego blasku. Jestem w szoku, ale bardzo łatwo było mi je rozczesać i typowy przesusz po hennie jest minimalny! Być może to zasługa szamponu i tego, że przed myciem bardzo dokładnie rozczesałam włosy.
Zobacz też: Dziesięć wpisów o farbowaniu henną
Dodaj komentarz