Aloe Hair Food - nawilżająca aloesowa maska Fructis Garnier

Poza kilkoma wyjątkami nie jestem przekonana do znanych, typowo drogeryjnych marek kosmetyków. Duża część z nich (oczywiście nie wszystkie) maja złe składy. W lepszym przypadku po prostu przeciętne, nie wnoszące nic co mogłoby polepszyć stan włosów. Jak widzę np. napis ELSEVE na opakowaniu to wiem, że nawet nie ma sensu patrzeć na skład, bo na 100% jest do bani. :)

Marka Garnier wzbudza u mnie mieszane uczucia. Nie oszukujmy się, składy niektórych ich produktów zwłaszcza tych reklamowanych jako super regenerujące, pozostawiają wiele do życzenia… Jest jednak też parę fajnych kosmetyków jak np. płyn micelarny ten z różową zakrętką, który jest moim hitem i używam go już co najmniej od roku.

Drugą ciekawą pozycją są właśnie maski do włosów z serii Hair Food! Jak do tej pory używałam tylko tej aloesowej, ale jak wyczaję fajną promkę to mam zamiar przetestować bananową oraz papaję.

Opinia Kokoszki:

Garnier chcąc chyba podążać za trendem naturalnych kosmetyków do włosów, stworzył maski o naprawdę przyzwoitych składach, opartych na naturalnych ekstraktach itd. Na opakowaniu każdy składnik jest przetłumaczony na język polski. Fajnie! :) Zwłaszcza dla mnie doświadczonych osób, które nie potrafią czytać składów.

Wybrałam aloesową wersję maski Hair Food, ponieważ moje włosy bardzo lubią aloes, reagują na niego super nawilżeniem i miękkością.

Skład aloesowej maski Granier jest humektantowo-emolientowy. Powinien dawać mocne, długotrwałe nawilżenie. Po kilku pierwszych użyciach byłam zachwycona działaniem. Pasma były faktycznie miękkie, nawilżone i pełne objętości. Jednak po dłuższym czasie włosy jakby przyzwyczaiły się do produktu i maska stała za słaba. Często nieco puszyła mi włosy, ich struktura była jakby taka za lekka, pasma nie były dociążone, tylko żyły własnym życiem. ;) Mam nadzieje, że widecie o czym mówię. Dodam jeszcze, że nie stosowałam jej po każdym myciu tylko co któreś mycie na przemiennie z innymi maskami.

Tak więc mam mieszane uczucia co do tej maski. Myślę, że do włosów wysokoprowatych, rozjaśnianych czy bardzo suchych nie nada się.
Dla mnie jest troszeczkę za słaba w działaniu, ale nie sprawia to, że skreślam całkowicie serię Hair Food. Tak jak wspomniałam wcześniej chciałabym dać szanse jeszcze bananowej wersji i tej z papają.

Jestem ciekawa czy macie podobne doświadczenia z aloesową maską Garnier? Może używałyście innych? Jak się sprawdziły? Dajcie znać w komentarzach, którą warto kupić. :)

Opis producenta:

Fructis Aloe Hair Food, maska do włosów normalnych i suchych.
3 sposoby użycia - Możesz ją stosować:
Jako odzywkę: nanieś na mokre włosy, aby je nawilżyć i ułatwić ich rozczesywanie, bez obciążania.
Jako maskę: nanieść na mokre włosy, pozostaw na 3 minuty i dokładnie spłucz, aby intensywnie nawilżyć włosy.
Jako pielęgnacje bez spłukiwania: nanieś niewielką ilość produktu na mokre lub suche włosy, aby je nawilżyć i zapewnić im miękkość na dłużej.