Ostatni raz farbowałam włosy trzy miesiące temu, kawałek... :) Nie hennowałam włosów tak długo ponieważ, a to nie miałam czasu, a to mi się nie chciało, a to upały były takie, że chyba był umarła z tą folią i czapką na głowie. ;)
Dziś zrobiłam sobie Niedzielę dla włosów i w końcu położyłam hennę Lass Naturals. Tym razem rozrobiłam ją większej ilości wody niż zwykle równe 400 ml, zawsze dodawałam ok. 300-350 ml. Rzadsza konsystencja znacznie ułatwiła mi aplikację i dokładniejsze dotarcie do wszystkich miejsc.
Najpierw dokładnie rozczesałam włosy, następnie umyłam je dwukrotnie oczyszczającym szamponem łopianowym Nami. Wysuszyłam, jeszcze raz rozczesałam i dokładnie zaaplikowałam hennę. Trzymałam ją pod foliowym czepkiem i czapką ok. 3,5 godziny, potem spłukałam ciepłą wodą, aż do momentu kiedy spłukiwana woda będzie całkowicie czyta i na sam koniec opłukałam chłodną dla domknięcia łusek. Włosy wysuszyłam suszarką i związałam w warkocz ponieważ są teraz podatne na plątanie.
Czarna henna Lass Naturals
Miałam delikatny problem z rozczesaniem pasm, ale generalnie nie mam jakiegoś dużego pohennowego przesuszu. :) Włosy są lekko spuszone, ale błyszczące. Już jutro powinny dojść bardziej do siebie. Kolor wyszedł intensywny, ciemny, jest ładnie odświeżony, w zależności od światła czarny/ciemno brązowy.
Dodaj komentarz