Przychodzę dziś do Was z nieco spóźnionym majowym posumowaniem pielęgnacji włosów. W maju zaczęłam testować sporo nowych kosmetyków, gdzie większość okazała się bardzo trafiona. :)
Włosy po Elixirze no 50 Montibello
Szampony:
W moje ręce wpadły dwie nowości. Pokrzywowy szampon Fitokosmetik, który średnio polubiłam i niestety nie stał się moim ulubieńcem. Pokładałam w nim większe nadzieje ze względu na skład. Liczyłam, że delikatne detergenty, mięta i pokrzywa będą przedłużały świeżość włosów. Tak się niestety nie dzieje. Szampon dobrze myje, włosy są po nim świeże i sypkie, ale bez szczególnego szału. :)
Drugi szampon to aloesowy hit Equilibra! Darzę go dużym sentymentem, ponieważ jest to jeden z pierwszych szamponów pamiętających początki mojej świadomej pielęgnacji włosów! Można powiedzieć, że rozpoczął moje włosomaniactwo. :)
Equilibra wypuściła teraz to aloesowe cudeńko w nieco zmienionym składzie, gdzie mamy mniej agresywne środki myjące, a ilość zbawiennego aloesu pozostała ta sama! Uwielbiam ten szampon, za to, że sam w sobie nawilża i pielęgnuje włosy pomimo, że nie ma najdelikatniejszego składu na świecie. Tak czy inaczej aloes robi robotę! Pasma są po nim miękkie, sypkie i błyszczące, a skóra głowy odświeżona na dłużej!
Zobacz recenzję starej wersji szamponu Equilibra. Jeden z pierwszych wpisów na blogu z 2013 roku :) - Szampon aloesowy Equilibra – doskonały, delikatny szampon do codziennej pielęgnacji
Do oczyszczania raz w tygodniu używałam ulubionego żeń-szeniowego szamponu Tiande.
Maski i odżywki:
W maju moim numerem jeden była dla mnie maska Anwen do włosów niskoporowatych Kokos i Glinka. Świetnie wstrzeliła się w potrzeby moich włosów – uwielbiam ją! Używałam również wersję do średnioporów czyli Winogrona i Keratyna. :) Fajna, super wygładza i nawilża, ale to Kokos i Glinka wymiata! Bezapelacyjnie!
Zaczęłam też testy kolejnego Kallosa. Tym razem padło na Cherry. Jest to kolejna maska tej firmy, która zaskakuje prostotą składu i niską ceną w stosunku do działania. Jak dla mnie hit!
Ostatni kosmetyk, który może wydać się nieco kontrowersyjny to maska z tłuszczem węża firmy Tiande! :) Brzmi egzotycznie i trochę obrzydliwie, ale działanie jest naprawdę fajne. Maska zawiera również parafinę, która bardzo dobrze wpływa na moje kłaczki. :)
Wcierki:
W maju zużyłam już drugie opakowanie ampułek Chronos Montibello. Wiedziałam dzięki opiniom z pierwszej ręki, że są dobre, ale nie spodziewałam się, aż takiego wysypu babyhairs! :) Niestety nie zauważyłam za specjalnie przyspieszonego przyrostu, ale najwidoczniej nie można mieć wszystkiego. :)
Babyhairs po ampułkach Chronos Montibello
Serum:
Końcówki zabezpieczałam silikonowym serum Kemon Nektar Piękna, które pomalutku mi się kończy. Lubię je, spełnia swoją funkcję, ale już nie mogę się doczekać testowania czegoś nowego. Zawsze tak mam jak za długo używam jeden produkt. :) Nektar jest bardzo wydajny… :)
P.S Niestety w maju nie miałam czasu na olejowanie włosów. :( W czerwcu mam zamiar trochę to zmienić.
Sieeema! :)
Dodaj komentarz